Dzięki wspaniałomyślności Bartasa mogłem być na koncercie, który odbył sie w clubie na w Wielkiej. Grali Wojtek Hoffman, Lombard i Ray Wilson.
Spóźniłem się blisko 40 minut i muszę powiedzieć, że żałuje...że nie spóźniłem się dwie godziny. Nasze krajowe "gwiazdy" dały pokaz, który był najgorszym koncertem jaki widziałem w życiu - cienizna. że nawet nie chce mi sie tego komentować. Więc doprowadzony do białej gorączki, będąc bliski opuszczenia lokalu po przerwie, którą zafundowali techniczni wszedł on - Ray Wilson. Muzyk, znany mi z YouTube, na który wszedłem na kilka dni przed koncertem by choć trochę wiedzieć o tym kolesiu i jego muzyce. Kwitując jego muzykę w kilku słowach - rock wpadający w ucho dający wielki pokład pozytywnych uczuć, podkreślany dobrym wokalem Ray'a. grał przez 1,5 h i ja nie miałem dość, szczerze mówiąc żałowałem, że już skończył. W pełni zrekompensował mi stracony czas na poprzednich dwóch. Warto było czekać. Jeżeli będziecie mieć okazje to go posłuchajcie - polecam - szczególnie lirycznych, akustycznych kawałków.
wtorek, 13 maja 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)