
Idąc za tropem tematu mam zamiar pochwalić się przed wami jako przed jednymi z najbliższych mi osób. Kilku z was pamięta moje nikłe próby literacki sprzed kilku lat. Z natury jestem osobą przekorną i nie przejmując się krytyka - brnąłem dalej w literacką materię. Po gimnazjum przyszło liceum a tam wiedzowy rozkwit, który postarałem się wykorzystać. Dokładnie 29 marca 2008 o godzinie 13:31 nastąpiła rewolucja. Na początku lutego założyłem swoje portfolio na serwisie opowiadania.pl. Sukcesywnie publikowałem tam teksty, który spłodziłem na przestrzenie liceum i początku studiów. Ludzie oceniali, komentowali a ja miałem radochę, że ktoś to czyta. Później nastąpiła pamiętna data. Byłem na wyjeździe z bractwem kiedy wróciłem do domu w skrzynce mailowej było od cholery spamu. Zacząłem usuwać. W pewnym momencie natrafiłem na wiadomość od wydawnictwa La-boheme - potraktowałem to jako reklamę książek więc nie usunąłem i postanowiłem zobaczyć co oferują. Wiadomość okazała się normalnym listem z zaproszeniem do napisania opowiadania pod tworzącą się antologię "Zwierzenia". Nie zastanawiając się długo wymyślił, napisałem i wysłałem opowiadanie. Zaakceptowano je. Trzeba tutaj nadmienić, że wydawnictwo dopiero co się formowało i szukało nowych twarzy wśród amatorów. 20 sierpnia nastąpiła premiera książki a we wrześniu trafiła do mnie pocztą.
Co myślę o wydanym już zbiorze?
Będąc nieobiektywnym cieszę się, że jest i w ogóle super.
Patrząc obiektywnie. Są błędy edytorskie, widać pewną nieumiejętność w tworzeniu samego układu tekstu. Co się tyczy już tylko i wyłącznie mojej prozy. Z opowiadaniami pisanymi na zamówienie jest tak, że są na zamówienie. Nie ty dałeś im temat, ty tylko go przedstawiłeś. Nie jestem w pełni zadowolony ze swojego tekstu - zdaje sobie sprawę, że można było go napisać lepiej. Są w nim błędy (wcześniej wspominana sprawa edytorska). Wszystko to dlatego, ze zarówno wydawca jak i my nie mamy zbytniego doświadczenia. Nie umniejsza to faktu, że moje serce przepełnia duma i radość, że nie jestem już anonimową personą a po mnie samym zostanie ślad na kartach papieru. Nie zamierzam poprzestać na tym - jest jeszcze tyle do opowiedzenia. Chcę się rozwijać w pełni zdając sobie sprawę z moich ułomności językowych i gramatycznych. A najbardziej się cieszę, że mam się z kim dzielić sukcesem. Najśmieszniejsze jest to, że nadal nie umiem tak jak reszta moich kolegów i koleżanek spojrzeć na siebie z perspektywy pisarza – nawet amatora. Bo jak móc się przyrównywać do Dukaja czy Sapkowskiego.
Jeszcze jestem za mały.
Ale jestem.